OUR VOLUNTEERS
MARIKA
(2023)
Na fundację Agandi trafiłam przez “przypadek”, choć ja wierzę, że poprowadził mnie do niej sam Bóg 🙂 Od zawsze chciałam wyjechać na wolontariat w dalsze części globu, ale niestety nie mogłam znaleźć żadnej rzetelnej organizacji w internecie, która by mi odpowiadała. Namiary na Agandi dostałam od znajomej, która podczas naszej jednej rozmowy powiedziała, że zna miejsce, które być może by mi odpowiadało. Od razu skontaktowałam się z Anią i udało nam się spotkać we Wrocławiu. Miałam bardzo dużo pytań i trochę wątpliwości na temat bezpieczeństwa w Ugandzie, ale Ania szybko rozwiała je wszystkie. Jako osoba wierząca przez kolejne dni bardzo omadlałam tę sprawę i w niedługim czasie zajęłam się przygotowywaniem do wyjazdu. Wszystko poszło sprawnie i po kilku tygodniach byłam już w Ugandzie.
Na początku trochę się obawiałam, że dzieci mnie nie polubią, ale nie mogłam się bardziej mylić. Ledwo przekroczyłam próg domu podopiecznych fundacji, a wszystkie dzieci od razu chciały, by się nimi zainteresować. Na miejscu Ania przedstawiła mnie dzieciom i ciociom, które pracują w placówce i w taki sposób zaczęłam swoją miesięczną przygodę. Mogłoby się zdawać, że każdy dzień tam był taki sam jak poprzedni, ale dla mnie każdy dzień był czymś zupełnie nowym. Dzień z dziećmi zaczynał się od pomocy w ich porannej toalecie i przebraniu się z piżam. Następnie, dzieci miały swoje śniadanie, po którym szły na zajęcia z nauczycielką do sali obok. W międzyczasie była jedna krótsza i jedna dłuższa przerwa na obiad, podczas której zawsze miałam czas, by pobawić się z dziećmi na świeżym powietrzu. Nie trzeba było wymyślać skomplikowanych gier i zabaw, bo starczała im gra w berka i noszenie na rękach, i dzieci niesamowicie to lubiły. Na pewno nigdy nie zapomnę ich radości, gdy zobaczyły bańki mydlane albo gdy każde z nich dostało nadmuchany balon.
Po zajęciach przedszkolnych był czas na zabawę, kąpiel, kolacje i wspólne oglądanie bajek. Nie raz bolały ręce od noszenia dzieci i plecy od ich kąpania, ale ich uśmiechy wszystko wynagradzały. Po kąpieli zawsze starałam się pomóc ciociom w robieniu i rozwieszaniu prania, bo robiąc to na ziemi w wiadrze naprawdę można się zmęczyć. Po kolacji następowało włączenie telewizji, choć wiele z dzieci miało problem, by usiedzieć na miejscu i często zamiast oglądać, bawiliśmy się i śmialiśmy. Zwieńczeniem dnia była wspólna modlitwa i położenie dzieci do łóżek. Niestety nie dałam rady, by położyć wszystkich podopiecznych jednocześnie, dlatego co wieczór szłam do jednego z pokoi chłopców, pomagałam im pościelić łóżka i każdego z osobna żegnałam na dobranoc. Przyznam szczerze, że mimo racjonalnych myśli, że dzieci powinny już leżeć i grzecznie spać, sprawiało mi radość to, że wołają i wychodzą za mną, śmiejąc się, bo wszystkim nam sprawiało to radość. W niektóre dni udawało się zabrać dwójkę dzieci (na zmianę) np. do miejscowego muzeum, restauracji, kościoła lub na basen razem z rodziną Ani. Niesamowicie było obserwować, jak poznają świat.
Gdybym musiała opisać swój pobyt w fundacji w Mbarara, opisałabym go słowem “miłość”. Gdy tylko widzę zdjęcia dzieci, od razu budzi się we mnie tęsknota za nimi, ale jednocześnie się szeroko uśmiecham. Jestem ogromnie szczęśliwa i wdzięczna, że mogłam ofiarować im swoje serce i ręce do pomocy. Przed wyjazdem myślałam, że to ja dam im masę miłości, a tak naprawdę myślę, że to one dały mi jej jeszcze więcej. Choć były chwile zmęczenia, to uśmiechy na twarzach tych cudownych istotek to wszystko wynagradzały. O każdym z dzieci mogłabym pisać i pisać, ale zajęłoby to kilka stron. Choć czasem psocą, to mają ogromne serca i najmniejszy przejaw ciepła odbierają z wielkim uśmiechem. Mogłabym je tulić godzinami.
Dziękuję Ani i całej ekipie fundacji, że mogę być częścią tego pięknego dzieła 🙂
Justyna M
(sierpień 2017 i lipiec 2018)
Justyna jest moją siostrą i była już u nas dwa razy.
Dzieciaki ją uwielbiają! Dużo się razem bawią, uczą nowych piosenek, dużo przytulają…
Agnieszka M.
(grudzień 2018-styczeń 2019)
W Fundacji Agandi bylam przez dwa miesiące i musze przyznać, że czas ktory tam przeżyłam był czymś niesamowitym… zbierałam się do napisania kilka dni aby na spokojnie usiaść i opisać to co przeżyłam, doświadczyłam, dotknęłam, poczułam … aby każdy kto czyta mogł wiedzieć czego może sie spodziewać…niestety tego nie da sie wyrazić w słowach… porostu trzeba to przeżyć … miłość ktora tam panuje i ktora doświadczyłam dopiero odczułam JEJ BRAK po wyjeździe … powaztała pustka… jakbym czegoś zaczeło brakować….
Dzieciaki aż lgną do przytulania, zabawy do poprostu bycia Kochanym … cudownie było uczestniczyc w życiu codziennym …widziec jak sie kłócą a po chwili przepraszają jak wspolnie jedza jak nawzajem sobie pomagają …
to nie była tylko pomoc ale i również niesamowita przygoda..
poznałam kulturę, spędziłam najcudowniejsze Swieta Bożego Narodzenia, Sylwester i to wszystko zasługa założycielki Fundacji – Ani, dla ktorej tutaj naleza sie szczegolne podziekowania.
I mysle, że sie jeszcze zobaczymy!
Karolina W.
(luty 2019)
Izi (Izabella S ale dla dzieci wolały mówić Izi)
Od dawna chciałam pojechać na wolontariat. Gdyby nie to, że nie wierzę w przypadki powiedziałabym że do Ugandy trafiłam przypadkowo. Dziś wiem jednak, że miałam tam być… a w przyszłości mam wrócić.
Jeśli można zakochać się w wielu osobach jednocześnie to jestem zakochana we wszystkich tych małych Istotach z którymi spędziłam czas w Ugandzie. Pojechałam chcąc dać swój czas, swoje umiejętności, swój optymizm……nie sądziłam że tak wiele tam dostanę. Szeroko otwarte ramiona…..zasłuchane uszy…..zapatrzone oczy…….bezgraniczna ciekawość….ufność…… i ogrom radości z najdrobniejszych rzeczy.
Aniu….dziękuję….że tworzysz miejsce które daje nadzieję…i dziękuję, że dajesz szansę nie tylko dzieciakom….ale nam…którzy tam przyjeżdżamy…szansę na to by prawdziwe, prosto, zwyczajnie, tak po ludzku, z miłością BYĆ.
Kamil K.
(lipiec 2018)
Jestem Kamil. Urodziłem się w Polsce ale mieszkam w Szwecji i jako 17 latek pojechałem do Ugandy na wolontariat. Mój czas w Ugandzie był naprawdę fantastyczny! Bardzo się cieszę że miałem możliwość przyjechać i pomóc. Podczas mojego pobytu nauczyłem się dużo o kulturze, sposobie życia (Ugandyjczyków) i spotkałem dużo fantastycznych ludzi. Ale najważniejsze były dzieci, właśnie dla nich przyjechałem. Są to fantastyczne, mądre i wyjątkowe dzieciaki, każde inne od drugiego i specjalne w swój sposób. Mam nadzieję, że nauczyłem ich czegoś, co zapamiętają, bo ja na pewno będę pamiętał mój czas w Ugandzie do końca życia!